„Lato” – Minki – I miejsce
„Wtedy Andreu, syn Balartów, wziął kieliszek, nalał do niego szampana (…) i podniósł go:
– Za lato, które się zaczyna!”
Sílvia Soler, „Lato, które się zaczyna”
– Cześć, kochanie – powiedziałem do swojej córki, która tryskała energią nawet o tak wczesnej godzinie, kiedy tylko słonecznego ranka zawitała do kuchni.
Tego dnia, będąc w Zamościu na upragnionych wakacjach Zosi u jej babci, dziewczynka chciała udać się na drobną wycieczkę po łonie natury miasta kończącą się wieczorem piknikiem.
– Cześć! Tata, zobacz, co mam! Co to dokładnie jest? Na tym napisane jest: „Lud walczyć musi o system prawa ponad mury miasta.”, Heraklit. Co to oznacza? – Jak na siedmiolatkę przystało, Zosia zadawała dużo pytań o, jak na początku myślałem, zwykłą książkę. Dopiero przy dokładnym przyjrzeniu się zauważyłem znany mi symbol, lwiątko oznaczające ród moich przodków.
– Jest to pamiątka po naszej rodzinie. Przeczytać ci później? – ominąłem kwestię jej ostatniego pytania, sam nie będąc pewnym, jak to ubrać w słowa.
– Tak! Proszę, tato.
– Dobrze, po śniadaniu ci przeczytam, a teraz jedz. Zrobiłem twoje ulubione drożdżówki.
– Dziękuję – ugładziłem jej włosy, gdy do kuchni weszła gospodyni domu. – Dzień dobry, babuniu.
– Witaj, wnusiu i smacznego. A co tam trzymasz, kochanieńka? Bez okularów nie widzę zbyt dobrze.
– Zosia przyniosła ze sobą kajet z wspominkami i tradycjami, musiała znaleźć w jej pokoju.
– Och, doskonale pamiętam te czasy, jak moja prababcia mi o nich opowiadała. Najbardziej lubiłam te tradycje o lecie. No, podajcie mi moje okulary, to wam poczytam, a wy w tym czasie zjecie sobie drożdżóweczki.
– Nie musisz, mamo – zaprotestowałem, ale moja rodzicielka od razu zaczęła bronić swojej postawy.
– Dla małej zrobię wszystko. Przeczytam te najbardziej lubiane przeze mnie. Tylko które?
Kobieta kartkowała brulion, gdy zatrzymała się na wpisie datowanym na rok 1889. Oczyściła swoje gardło i zaczęła czytać przetłumaczoną na obecny polski starą polszczyznę.
Podczas siódmego i ósmego miesiąca, co siedem zachodów słońca w sobotę odbywa się Kaliczka, dni tego oto miasta. Lud świętuje, wypuszczając ogniki na Łabuńce, w ten sposób jednocząc się ze sobą…
– Tato! To dzisiaj! Dzisiaj jest sobota i to lipiec? Tak? – dziewczynka przerwała swojej babci, która nie miała jej za tego za złe.
– Tak, to dzisiaj.
– Chcę to zobaczyć!
– Obawiam się, że nikt już nie zna tej tradycji – odpowiedziała starsza kobieta. – Ale razem z twoim tatą możecie się przejść wieczorem nad rzekę i zrobić tam piknik.
– Tak, możemy, jeśli tylko chcesz.
– A możemy wziąć lampion? – zgodziłem się i zobaczyłem wielki uśmiech na jej twarzy.
Wyszliśmy około siedemnastej i sam byłem zadowolony, gdy widziałem, jak Zosia cieszy się na tę, w jej mniemaniu, przygodę.
– A możesz powiedzieć, o co w tej tradycji chodzi? Nie rozumiem tego.
– Kiedyś nasza rodzina i jej przyjaciele świętowali okres 2 miesięcy, obecnych wakacji, i co sobotę wypuszczali na rzekę światełka i tańczyli przez całą noc, bo wierzyli, że jeśli to będą robili, pozostałe pory roku będą takie jak lato; słoneczne i radosne, bo w końcu dzieci miały wolne od szkoły.
– Tak jak ja teraz?
– Tak; któregoś roku po prostu ludzie przestali to praktykować, a dlaczego, to nie wiem. – przyznałem. – Ale muszę przyznać, że sama myśl świętowania tego podoba mi się.
– Mi też, tato. Patrz! Rzeka! Chodź szybciej! – córka zaczęła ciągnąć mnie za rękę.
– Spokojnie, mamy trochę czasu do zachodu. – zacząłem uspokajać jej zapał, ale nie zatrzymywała się. Gdy doszliśmy do Łabuńki, Zosia uradowana zaczęła ganiać po zieleni. Ja w tym czasie rozłożyłem na trawie koc razem z owocami i przekąskami, które dziewczynka wręcz uwielbiała.
Zaczęło się ściemniać, a ja ze swoją zmęczoną już zabawą córką leżałem na ziemi i oglądaliśmy rozpoczynający się zachód słońca.
– Tato? Myślisz, że moglibyśmy przyjeżdżać tu co roku na wakacje i tak robić? I że ludzie też będą to robić?
– Myślę, że nie będzie z tym problemu, a mieszkańcy Zamościa może kiedyś przyłączą się do nas. Kto wie? Może na nowo zaczniemy świętować lato tutaj? Ale to tylko zależy od ludzi, czy zaczną cieszyć się z tych dni. A teraz chodź, mamy dwie rzeczy do zrobienia.
– Lampion – stwierdziła i chwilę się nad czymś zastanowiła. – Coś jeszcze?
– Twoja ulubiona rzecz. – włączyłem komórkę i poszukałem składanki ulubionych piosenek dziewczynki oraz ją załączyłem.
– Tańczyć! – ożywiła się, gwałtownie wstając i złapała za odpalone już przeze mnie światło.
Już w tym momencie wiedziałem, że każde lato będziemy spędzać w ten sposób.
“Lato” – Livienn – II miejsce
Lato to czas, gdy skóra robi się ciemniejsza, włosy jaśniejsze, dni dłuższe, woda cieplejsza, a życie – piękniejsze. W powietrzu unosi się zapach pylącej zieleni, który u niektórych powoduje powrót przyjemnych wspomnień z dzieciństwa, a u innych reakcję alergiczną. Bezchmurne, niebieskie niebo idealnie wręcz kontrastuje z zielenią lipowych liści i żółcią słoneczników.
Postanowiłam spytać zarówno internautów, jak i mieszkańców Połczyna-Zdroju, co przychodzi im na myśl po usłyszeniu słowa “lato”. Okazuje się, że ta pora roku każdemu kojarzy się z czymś innym. Jeśli chodzi o mnie, to co roku latem przypadkiem robię sobie w jakiś sposób krzywdę, a dzieje się to w najdziwniejszy i najbardziej niespodziewany sposób, jaki można sobie wyobrazić. Przykładowo, dwa lata temu próbowałam robić odlewy z żywicy epoksydowej, co skończyło się przyjazdem karetki po tym, jak owa żywica prysnęła mi do oka i je poparzyła. Rok temu za to robiłam ozdoby, przy okazji wylewając sobie klej na gorąco na nogę. Tak, na nogę. W dodatku gdy to się stało, moją pierwszą reakcją było przyklepanie plamy nadal gorącego kleju ręką, doprowadzając do kolejnego poparzenia. Ostatecznie skończyłam z gigantycznym bąblem na dłoni i resztkami kleju na nodze, którą, zgodnie z zaleceniami lekarza i pielęgniarki, musiałam smarować majonezem, żeby się go pozbyć. Mimo że nie spodziewałam się, że to w ogóle coś da, muszę przyznać z ręką na sercu, że majonez zdziałał cuda!
***
Wracając jednak do zapytanych przeze mnie internautów, po otrzymaniu wielu różnych odpowiedzi na te same pytania dochodzę do wniosku, że każdy człowiek pisze swoje własne letnie powieści, które, mimo że mogą dziać się w równoległym czasie, to i tak opowiadają niezwykle różne od siebie historie. Czasem mają one ze sobą coś wspólnego, jednak koniec końców każda z nich jest wyjątkowa.
Pani Marcie, jednej z osób biorących udział w mojej ankiecie, lato kojarzy się z przygodami, a najciekawszą z nich jest odnowienie przysięgi małżeńskiej po dekadzie rozłąki. To niesamowite! Ponadto, w tym roku planuje także zdobyć uprawnienia pedagogiczne.
Natomiast Karolina, której lato kojarzy się z opalaniem i wypoczynkiem, a w tym roku ma zamiar wspólne wakacje ze znajomymi, najlepiej wspomina lato z czasów dzieciństwa, kiedy wspinała się po drzewach i jeździła na rolkach.
Wiktorowi ciężko wybrać jedno najlepsze letnie przeżycie; podaje on za przykład wakacje spędzone na jeździe motocyklem, czyli czas, kiedy jego jedynym zmartwieniem był stan paliwa w zbiorniku. Gdy myśli o lecie, odczuwa okropny upał i słyszy dźwięki owadów latających w okolicy. W tym roku zamierza wybrać się do zoo w Czechach lub Niemczech, a także – podobnie jak Karolina – spotkać się ze znajomymi.
Agata, która kojarzy lato z wycieczkami i mniejszymi ograniczeniami, a jej najlepsze letnie przeżycie to wycieczka objazdowa, w tym roku planuje zwiedzać kraje.
Najlepsze letnie wspomnienie Magdy, która wybiera się tego lata (które kojarzy się jej z upałami) do pracy, to kolonie w Hiszpanii.
Najciekawszym wakacyjnym przeżyciem Dominika z Warszawy jest ucieczka z Gerlachu (najwyższego szczytu Tatr) podczas ulewy. Odpowiedział także, że lato kojarzy mu się ze szczęściem, uśmiechem i piękną pogodą, a ja, jako że pomimo odległości znam go dosyć dobrze, muszę to potwierdzić – jest niezwykle pozytywną osobą i pomimo choroby nowotworowej żyje z uśmiechem na twarzy i korzysta z życia – w tym roku Dominik wybiera się na biwak nad jezioro.
***
Jeden z uczniów naszej szkoły, który wolał zachować anonimowość, podobnie jak Karolina lubi wracać wspomnieniami do czasów dzieciństwa, kiedy to bawił się zabawkowymi zwierzątkami. Upływ czasu sprawił, że jego sposób spędzania wakacji się zmienił – teraz spędza ten czas śpiąc i grając w gry komputerowe, takie jak League of Legends czy Genshin Impact.
Pani Aleksandrze, która uczy języka angielskiego w naszej szkole, lato kojarzy się z kojącym zapachem lipy, słodyczą truskawek, chabrami i makami w polu, śpiewem ptaków o świcie i wieczornym koncertem świerszczy. Jej najlepsze wakacyjne wspomnienie to czas spędzony w Maladze na południu Hiszpanii w roku 2008 – słońce, plaża, flamenco i lokalna kuchnia to rzeczy, które wspomniała. W tym roku planuje spędzić wakacje w kempingu nad jeziorem, z dobrą książką i na desce.
Na ulicy Grunwaldzkiej, a także w jej najbliższych okolicach miałam okazję zadać te same pytania wielu innym osobom.
– Tylko pytania takie proste, żeby nie były jak na maturze – usłyszałam od pani Elżbiety, która siedziała na ławce pod pocztą.
Pani Elżbieta ma 67 lat, a pani Ania, która siedziała obok niej – 68.
Jakie są pań najlepsze wakacyjne wspomnienia?
– Moje to najlepsze jest, jak jestem w ogródeczku i, od szóstej do dziewiątej, przyjemność, czyste powietrze i śpiewanie ptaszków. – odpowiada ochoczo pani Elżbieta, a ja śmieję się, mówiąc, że moja mama ma tak samo.
– A moje to nad morzem, na przykład Międzyzdroje. Tam mam brata i tam często wyjeżdżam do niego, odpoczywam i oddycham. Spaceruję po molo, słucham muzyki i tam grają różni… No tak najbardziej utkwiło mi to… No po prostu polubiłam. – mówi pani Ania.
A jakie mają panie plany na tegoroczne wakacje?
– O, ja mam takie plany, że nie mam pieniążków, a plany to mam bardzo wysokie! – rzuca pani Elżbieta, po czym rozlega się nasz śmiech.
– No ja wyjazd do Międzyzdrojów, jak co roku.
A z czym się paniom kojarzy lato?
– No lato jest piękne. Tylko korzystać – nad morzem, nad jeziorem, nad… No, dużo sytuacji takich przyjemnych. Nie takich bardzo przyjemnych, tylko takich dostatnich, żeby można było skorzystać.
– No ja kocham lato, uwielbiam słońce, dużo zieleni, dużo kwiatów kwitnących, śpiewu ptaków. Lubię słuchać, no i spacerować. – dodaje pani Ania, z którą zgadzam się w stu procentach.
Po krótkiej wymianie zdań żegnamy się, a ja odchodzę.
Pod kinem spotykam parę z dwójką dzieci.
Ile mają państwo lat?
– Prawie czterdzieści – mówi kobieta.
A jak mają państwo na imię?
– Agnieszka i Krzysztof – odpowiada mała dziewczynka. – Mój tata i moja mama – dodaje, a my chichoczemy.
Jakie jest państwa najlepsze albo najciekawsze letnie wspomnienie?
– Nad morzem, wyjazd nad morze.
A jakie mają państwo plany na tegoroczne lato?
– Powrót do domu.
A skąd państwo są?
– Z Bydgoszczy.
Z czym się państwu kojarzy lato?
– Morze, słońce, wakacje.
Potem rozmawiam z Karoliną, która ma 23 lata.
Jakie jest pani najlepsze albo najciekawsze letnie wspomnienie?
– Kurczę… No chyba znad morza, tak mi się wydaje.
A jakie ma pani plany na tegoroczne wakacje?
– Praca – chichocze.
Z czym się pani kojarzy lato?
– Z czym? Z morzem – mówi. – Z drineczkiem – dodaje, po czym obie zaczynamy się śmiać.
To była ostatnia osoba, której zadałam te pytania. Potem pozostało mi tylko wrócić na ziemię i zająć się wyczekiwaniem na upragnione od dawna wakacje z nadzieją, że historia, którą napisze dla mnie tegoroczne lato, będzie nie tylko niezwykła, ale i również szczęśliwa – tak, abym mogła ją opowiedzieć, gdy ktoś spyta mnie o to samo, o co ja pytałam innych ludzi.
Lato – Magnolia – III miejsce
Zachodzące słońce i nocne spacery.
Niebo jak atrament, a na nim gwiazdy.
Setki, tysiące, miliony, które tworzą dzieło sztuki.
Piękne jak letnie wspomnienia.
Chwile, do których marzeniem jest wrócić.
Uczucie wolności jak ptak, który właśnie opuścił gniazdo.
Dźwięk aparatu, zdjęcia przypominające Ci, czym jest szczęście.
Było to wczoraj, a jednak tak dawno…
Gorący, sypki piasek, błękitne niebo i chmury.
Chmury jak delikatny puch, gdzie jesteś bezpieczny.
Świecąca gwiazda, las parasoli na brzegu.
Gdzie zniknęły wiaderka, łopatki i przyjaciele?
Kolorowe muszle niczym róże.
Ostre, lecz piękne i niepowtarzalne.
Słyszysz w nich szum morza.
Czy tęsknisz?
Tłum ludzi, jaskrawe kolory.
Najlepszy jest zwyczajny spokój.
Cisza, dźwięk poruszanych liści przez podmuch wiatru.
Srebrzysty księżyc jak latarnia, która wskazuje kierunek.
W końcu możesz uporządkować swoje myśli.
Właściwy regał, właściwa półka.
Jednak lato to chaos.
Niespodzianka, która czeka specjalnie na Ciebie.
To pora roku, gdzie szczere szczęście przeplata się ze smutkiem.
Marzenia czekają, lecz tkwisz w starych wspomnieniach.
Wtedy, gdy wszystko było idealne.
Dlaczego czas przemija tak szybko?
Wschód słońca i nowy dzień.
Księżyc i gwiazdy znów spotykają się, gdy niebo zamieni się w atrament.
Chcesz znów poczuć się jak wcześniej.
Lato zniknęło, lecz wspomnienia pozostały…
Lato – Jelly-uwu – WYRÓŻNIENIE
Cork jest chłopakiem o brąz włosach i białej karnacji, większość czasu spędza na poszukiwaniu różnych rzeczy na ziemi, o której przez 16 lat swojego życia nie wiedział. Pochodzi on z niewielkiego miasteczka na małej odizolowanej wyspie. Chłopakowi jako jedynemu udało się wydostać ze swojego rodzinnego miasteczka. Na początku bał się tego miejsca, ale udało mu się znaleźć tu przyjaciół i poczuł się tu lepiej niż we własnym domu. Poszukiwał on szlachetnych kamieni, które miał zebrać dla swojego przyjaciela z Agervany. Kiedy usłyszał znajome głosy dobiegające ze ścieżki leśnej, podbiegł bliżej by zobaczyć, czy dobrze rozpoznał głos, potknął się o gałąź wystającą z ziemi i wpadł pod nogi osób, do których biegł. To były dwie dziewczyny. Cerisha miała nieco roztargane włosy związane w dwa długie kucyki, a Ameth była brunetką z falowanymi włosami, które były związane w jeden długi warkocz i dwa kucyki. Gdy zobaczyły Corka przewróconego na ziemi, obie się uśmiały.
– I przyszła gwiazda – powiedziała Ameth miłym i przyjemnym głosem.
– To było planowane akurat! Chciałem zrobić dobre wejście przed damami takimi jak wy – tłumaczył się Cork.
Ameth się uspokoiła, ale Cerisha dalej wyśmiewała chłopaka, wreszcie brunetka ją stuknęła i dała do zrozumienia, że ma się uciszyć. Podała rękę chłopakowi i pomogła mu się podnieść z ziemi, Cork podziękował jej, lecz dalej wyglądał na obrażonego.
– Idziemy właśnie do Atlany, dołączysz do nas? – zapytała Cerisha swoim radosnym głosem.
Główny bohater nie był pewny, czy podejmie słuszną decyzję, ponieważ miał zająć się czymś innym, ale i tak nie chciało mu się spędzić pierwszych dni lata w taki nudny sposób.
– W sumie czemu nie – odparł niepewnym głosem.
Kiedy dotarli do bramy, mogli zobaczyć już różne radosne twarze i dekoracje.
– Szybko, bo jeszcze nie będzie wielkiego show beze mnie! – Cerisha krzyczała.
Złapała swoją przyjaciółkę za rękę i gdzieś ja pociągnęła. Cork nie zdążył się nawet o nic zapytać ani dostać jakiejkolwiek podpowiedzi, co tu się dzieje, a już zdążył zostać sam. Po krótkiej chwili marudzenia Cork zdecydował się odwiedzić znowu region, w którym nie było go tak dawno, ale jedyne, co widział, to różne dekoracje, biegające dzieci, stoiska z jedzeniem czy piciem. W niektórych miejscach były nawet rzeczy związane z tradycjami ludzi z Atlany: rzucanie kamieniami mądrości w jezioro życia lub puszczanie baniek w różnorodnych kształtach. Po tym, co obejrzał, zainteresował się tym, co się dzieje w regionie wody, oglądał zafascynowany jak dzieci robią szklane gwiazdy na sznurkach. Nigdy nie sądził, że ludzie z Atlany mogą kiedyś stać się takimi dogadującymi się między sobą ludźmi. Nagle usłyszał jakby
znany głos. Od razu skapnął się, kto to mówi, pobiegł i ujrzał Mirridin, jest to obrończyni zdrowia, która musiała przejąć władzę w królestwie po tym jak Bóg zdrowia i wody, Balinella, poświęciła się dla innych. Cork również ujrzał dwóch z jego dobrych przyjaciół, Hercane i Marte, oboje z nich byli synami bogów. Chłopak odetchną z ulgą i ruszył do swoich znajomych, gdy podszedł usłyszał kawałek rozmowy:
– Miło nam, że nas zaprosiłaś na tegoroczny festiwal – powiedział Hercane.
– Pierwszy dzień lata byłby nudny bez waszych charakterów – odparła Mirridin.
Cork stał jak skamieniały, aż wreszcie podbiegł do nich:
– FESTIWAL?!? Dlaczego nie zostałem zaproszony?! – Cork wykrzyczał w rozpaczy.
Wszyscy wyglądali na spokojnych, nikt się nim nie przejął, patrzyli się tylko na chłopaka jak na rozpieszczone dziecko. Cork kaszlnął i powtórzył swoje słowa z tym samym tonem w swoim głosie, natomiast nawet po powtórzeniu nikt nie wyglądał na przejętego, patrzyli się tylko z bardziej poważną i znudzoną twarzą na towarzysza. Chłopak spojrzał się na nich tak samo aż wreszcie wykrztusił z siebie kilka słów:
– Halo? Ja tutaj płaczę, czemu nikt z was nie zwraca na mnie uwagi?
Hercane pokręcił głową i spojrzał się na dziewczynę o niebieskich włosach.
– Przepraszam za niego, nie wiem, gdzie go wychowali – powiedział kierując się do Mirridin
Kobieta się zaśmiała i uśmiechnęła.
– Nic nie szkodzi, też z nim musiałam dać sobie jakoś radę – odpowiedziała.
Cork patrzył się na nich i nic nie mówił, ewidentnie czekał na jakieś przeprosiny z ich strony, ale nieważne jak długo czekał, nie dostał ich od jego znajomych. Chwile jeszcze sobie porozmawiali, a Cork nie przestawał robić swojej miny obrażonego dziecka.
– O co ci chodzi znowu? – Hercane zapytał się szepcząc do chłopaka.
– Może o to, że wy się tu świetnie bawicie, a ja nawet zaproszenia nie mogłem dostać – odpowiedział donośnym i dość piskliwym tonem głosu.
– Zaprosiłam cię – Mirridin powiedziała patrząc się spokojnie na chłopaka.
Cork był zaskoczony, zapominał o wielu rzeczach, ale był przekonany, że o żadnym zaproszeniu kierowanym w jego stronę nie słyszał. Dziewczyna była dość zdezorientowana, przysięgała, że kazała swojemu asystentowi wysłać również i do niego. Cork wreszcie się znudził i po prostu przytaknął, że nic się nie stało i pewnie musiał się gdzieś zawieruszyć. Po chwili rozmowy, odszedł, by bardziej rozejrzeć się po okolicy, miał nadzieję, że spotka więcej swoich znajomych, których poznał w trakcie swojej podróży. Rozglądał się zaciekawiony po wszystkich atrakcjach i tradycjach Atlany, ich święta na temat lata zawsze go zaciekawiały, nie rozumiał sensu obchodzenia tak hucznie pierwszych dni lata. Mieli oni mnóstwo wierzeń, które
mogły również zaliczać się do ich tradycji, jak np. niepicie wody tego dnia, ponieważ wierzą, że przyniesie to długie i częste dni deszczu w lato. Piją tylko różne słodkie napoje, a nawet soki domowej roboty są naprawdę dobre i na szczęście są w większości darmowe. Cork siedział popijając darmowe napoje, które dostał za kilka małych wygranych gier, kiedy nagle od tyłu zaskoczył go jego najlepszy przyjaciel, to znowu był Hercane wraz z Marte. Zaskoczony wylał trochę picia na ziemię, ale oboje się z tego uśmiali, natomiast brązowowłosemu chłopakowi nie było do śmiechu, nie ogarniał, dlaczego ludzie się śmieją z tak wielu rzeczy. Nagle ich chwilowa rozmowa i wygłupy przerwały się, kiedy usłyszeli głos dochodzący za nich.
– Ahahaha! Czy to nie nasze kochane gwiazdy? – wykrzyczał znajomy głos.
Cork spojrzał się za siebie zaciekawiony o co chodzi.
– Eamila! – powiedział radosnym głosem.
Kobieta uśmiechnęła się i gdy podeszła do nich, spojrzała się na resztę, jej uwaga skupiła się na chłopaku o blond włosach.
– Oczywiście że też tutaj jesteś… – powiedział Hercane nieco zirytowanym głosem.
– Też się cieszę, że cię widzę – odpowiedziała z szerokim uśmiechem.
Eamila spojrzała się na resztę grupy i nagle jej uśmiech znikł, a ona spoważniała.
– A i Marte, ty też tu jesteś – wykrztusiła z siebie słowa bez entuzjazmu.
Po wyrazie twarzy chłopaka można było od razu stwierdzić, że jest do tego przyzwyczajony. Hercane wzdychnął i pokręcił głową.
– Gdzie są twoi towarzysze w podróży? – zapytał z poważnym i nieco zirytowanym tonem głosu. – Bo nie uwierzę, że przyszłabyś tu sama – dodał.
Eamila spojrzała na chłopaka, a następnie odwróciła się i wskazała palcem. Przy straganach i różnorodnych stoiskach stała wysoka czarnowłosa kobieta o dosłownie białej skórze, to była Panna Eudoxia. Cork wyglądał na zaskoczonego, widząc tu tyle znajomych twarzy, nie spodziewał się, że ten festiwal jest aż tak ważny, a przecież komu chciałoby się w ogóle przychodzić w takiej temperaturze.
– Mamo?! – Hercane krzyknął zaskoczony przerywając zamyślenia Corka.
Eudoxia spojrzała się w stronę, skąd wydobył się krzyk i się miło uśmiechnęła, kiedy ujrzała chłopców. Najwyraźniej była bardzo zadowolona widząc tu swojego syna, zaczęła kierować się w ich stronę.
– Witaj Hercane – Eudoxia powiedziała spokojnie, zatrzymując się przy reszcie.
– O i również witaj Cork! – dodała spoglądając się zaskoczona na chłopaka.
Cork skrzyżował swoje ręce i pochylił się, Hercane patrzył się cały czas na swoją mamę i cały czas był zaskoczony na jej widok. Wreszcie, gdy ujrzał Eamilę, która podeszła bliżej, bardziej spoważniał, westchnął tylko i zapytał się spokojnie:
– Mamo, co ty masz na sobie?
– Ubranie na tegoroczny festiwal, Eamila pomogła mi je wybrać – Eudoxia odpowiedziała.
Hercane spojrzał się na kobietę, która stała obok.
– Oczywiście że Eamila wybrała – powiedział nieco zirytowanym głosem.
Eamila tylko się uśmiechnęła i zrobiła głupie miny w stronę Hercana, widać było, że chciała go wkurzyć jeszcze bardziej. Eudoxia położyła rękę na ramieniu kobiety o czarno-fioletowych włosach i pokręciła tylko głową na boki i wskazała na coś znajdującą się za chłopakami. Cork i Hercane zaciekawieni również, odwrócili się, by spojrzeć, o kim mowa. Zaskoczeni ujrzeli Mirridin zbliżającą się do nich z uśmiechem, Eamila również wyglądała na zadowoloną po zobaczeniu jej.
– Jak dobrze cię znowu widzieć, Eamila – powiedziała Mirridin zatrzymując się przed resztą – Ile to już lat minęło? Ze sto? Czy może ze sto dwadzieścia? – dodała.
Eudoxia nieco się zasmuciła, a uśmiech z jej twarzy lekko opadł. Eamila spojrzała się kątem oka na kobietę, była przejęta, ale nie dała tego po sobie poznać.
– Pięćset lat – Eudoxia odpowiedziała Mirridin.
Eamila spojrzała z powrotem na niebieskowłosą dziewczynę i zaśmiała się lekko.
– Nic się prawie nie zmieniłaś, odkąd się ostatni raz widziałyśmy – powiedziała Eamila.
– A ty za to zmieniłaś się całkowicie – Mirridin odparła ze śmiejącym się tonem głosu
Eamila spoważniała.
– Mam to odebrać jako komplement czy ty się ze mnie śmiejesz? – powiedziała.
Cała trójka stała tylko i oglądała wielkie spotkanie po latach, nagle zaczęły migotać światła i wielkie dzwony zaczęły grać z wież bram. Wszyscy byli zaskoczeni i trochę zdziwieni, nagle całe tłumy zaczęły się zbiegać. Cork był nieco zdezorientowany całym tym zdarzeniem, nie rozumiał zbytnio, co się dzieje, ale zauważył, że wszyscy wokół niego byli bardzo zadowoleni i szczęśliwi. Niespodziewanie Hercane złapał go za rękę i zabrał go w stronę, gdzie wszyscy się kierowali. Przedzierając się przez tłum osób, które już przyszły przed nimi, zatrzymali się przy wielkiej scenie, muzycy już szykowali swoje instrumenty. Zanim tłum zdołał zasłonić wszystkie widoki, Cork za sobą ujrzał ocean, mienił się on w świetle słońca i był bardziej spokojny niż zawsze. Chłopak stał tam i rozglądał się wokół, tego miejsca jeszcze nie widział. W końcu znalazł kolejne znajome osoby, Cerisha, jego dobra znajoma, z którą tu przyszedł, była przy małym murze, Cork mógł ją ledwo ujrzeć, ale był pewien, że to ona. Majstrowała coś przy stoiskach, raczej coś przygotowywała. Nieoczekiwanie nastąpiła kompletna ciemność, chmury zasłoniły całe słońce, Cork był zaskoczony, myślał, że to coś złego, ale nikt nie wyglądał na przejętego, wszyscy byli równie podekscytowani jak wcześniej.
Jego przyjaciel stuknął go w ramię i wyciągnął chłopaka z zamyślania, wskazał on na scenę, na której pojawiła się Heiwa, jego starsza siostra. Dziewczyna stanęła na środku drewnianej sceny i zdjęła swoją opaskę w kształcie motyla, która nagle zmieniła swój kształt, a w rękach Heiwy ukazał się mikrofon. Muzycy zaczęli grać na swoich instrumentach, Heiwa zaczęła śpiewać zaraz po nich, pieśń była dość spokojna. Ni stąd ni zowąd przez ciemne chmury zaczęły przebijać się mocne promienie słoneczne, Ludzie zaczęli ustawiać się w koło, Cork i Hercane odeszli trochę na bok, główny bohater nie wiedział, o co chodzi ani po co to robią. Heiwa na chwilę przestała śpiewać i przymknęła oczy. Po chwili zaczęła śpiewać ponownie, a pieśń stała się bardziej energiczna i radosna. Ludzie ustawieni wokół rysunku słońca, który był na ziemi, zaczęli kręcić się i tańczyć, śpiewając razem z główną wokalistką. Słońce wreszcie przebiło się przez chmury, a pierwszy najjaśniejszy promień słoneczny padł na symbol słońca, przy którym było tyle chaosu. Chłopaki byli zachwyceni całym tym zjawiskiem, wreszcie słońce całkowicie się pojawiło, a na niebie nie było już żadnej czarnej chmury. Niespodziewanie Cerisha coś wykrzyczała, na niebie zaczęły wybuchać fajerwerki, wyglądały jakby dziewczyna namalowała nimi niebo. Niespodziewanie na środku rysunku słońca stanęła Mirridin, Heiwa uciszyła swój głos na chwilę razem z muzyką. Dziewczyna spoglądała się na słońce, a gdy wszyscy się wreszcie uciszyli spojrzała się na mieszkańców Atlany.
– Drodzy ludzie! Ogłaszam, że uroczyście wreszcie nastało tak długo oczekiwane lato – powiedziała głośnym tonem.
Ludzie od razu zawiwatowali, a Heiwa zaczęła znowu swój koncert. Impreza trwała długo, a ludzie w ogóle nie pokazywali zmęczenia. Cork nie mógł uwierzyć, że lato może być takie ekscytujące, ale był pewien jednego: jest to lato, które spędzi najlepiej w swoim życiu.
„Lato” – Smerfetka – WYRÓŻNIENIE
(autorka zdradziła, że zaprezentowała nam dwa pierwsze rozdziały pisanej przez siebie powieści)
Prolog
Od zawsze lubiłam lato. To właśnie ono przypominało mi dobre chwile. Dużo wolnego czasu spędzonego w gronie najbliższych. Taki okres, w którym mogłam przestać się martwić problemami i po prostu być.
Ale to lato miało zmienić wszystko.
Rozdział 1
„Wiadomość zmieniająca lato”
Dowiedziałam się o tym w pewny późny czerwcowy dzień. Siedziałam przy biurku i szkicowałam, gdy do mojego pokoju wszedł mój starszy brat, Teo.
– Chodź na kolację, Aurelia. Mamy Ci z mamą coś do powiedzenia. – po tych słowach wyszedł, nawet nie pozwolił mi odpowiedzieć.
Odłożyłam wszystko, z czego korzystałam, na miejsce, a samą kartkę ze szkicem włożyłam do biurka. Pogłaskałam głowę Pistacji, mojej kotki, i wyszłam z pokoju. Skierowałam się następnie na schody prowadzące na parter, czyli tam, gdzie znajduje się jadalnia. Mama i brat już tam na mnie czekali. Zainteresowało, jak i zestresowało mnie to, że wyglądali na nerwowych.
– Widzę, że coś jest nie tak. Jeżeli macie mi coś do powiedzenia, to po prostu to zróbcie – powiedziałam.
– Wiemy, że masz napiętą relację z ojcem… – zaczęła mama.
– Właściwie, w ogóle jej nie mam – wtrąciłam szybko, ale po morderczym spojrzeniu, jakie mi posłała, zamilkłam.
– …Ale wspólnie z tatą i z Twoim bratem stwierdziliśmy, że powinniście zostawić za sobą przeszłość, więc jedziesz do ojca do Rzymu na całe lato. Wyjeżdżasz na samym początku lipca razem z Teo.
Miałam w głowie wiele pytań, ale przez wszystkie przebijało się jedno: Czemu? Mama dobrze wiedzia w jaki sposób odbyło się moje ostatnie spotkanie z tatą, było ono sześć lat temu zimową nocą, wtedy gdy nas zostawił. Chciał wyjść w nocy bez żadnego pożegnania, a ja jako dziesięcioletnia dziewczynka wybiegłam za nim z domu, trzymając go za rękę, dopóki mama mnie od niego nie oderwała. Przez wiele godzin nie mogłam opanować szlochu., a Teo tej nocy nie było. Nocował u swojego kolegi, ale mama mu powiedziała co się stało, mimo to nie przestał do tej pory przekonywać mnie bym porozmawiała z ojcem. Choć bezpośrednio Bartek nigdy nie starał się utrzymać ze mną kontaktu. Mogę tylko wyobrażać sobie, jak osiemnastolatek co wakacje namawia tatę, by ze mną porozmawiał. Ale wysłanie mnie do niego to już za duża przesada.
– Przecież to będzie najgorsze lato w całym moim życiu! Jak mogliście podjąć tę decyzję beze mnie?!
– Uspokój się. Teo będzie tam z tobą, poza tym jeżeli coś się wydarzy, to cię stamtąd zabiorę, wiesz, że chcę dla ciebie jak najlepiej, a może będą to dla ciebie najlepsze wakacje?
– Nie wierzę, że to mówię, ale zgoda. W końcu bilety pewnie już kupione – skinęli głowami potwierdzająco, więc co mogłam zrobić? Może faktycznie nie będzie tak źle, a tata się zmienił…?
***
Ostatnie doby czerwca upłynęły bardzo szybko i nastał dzień wylotu. Przez ostatnie dni przygotowywałam siebie i mój bagaż do wyjazdu, powiedziałam przyjaciołom, że wyjeżdżam i byłam na zakupach, ponieważ we Włoszech jest strasznie upalnie, więc potrzebowałam nowych letnich ubrań, bo ze starych już wyrosłam.
– Siostra, taksówka podjechała! Bierz rzeczy i chodź!
Podniosłam się z łóżka i ostatni raz spojrzałam na mój pokój. Pierwszy raz wyjeżdżam na tak długo, zazwyczaj były to wyjazdy kilkudniowe, a nie dwumiesięczne. Gdy zeszłam na dół, moim oczom ukazała się moja mała rodzina, oprócz mojej rodzicielki był też Dawid, jej narzeczony. Wpadłam im w ramiona i przytuliłam się najmocniej.
– Będę za wami tęsknić – wymamrotałam niewyraźnie w ich ramiona.
– My za tobą też – odpowiedział Dawid.
– Och, nie rozklejajcie się, mnie nigdy tak nie żegnaliście – przewrócił oczami Teo i jak się okazało, już zdążył zanieść nasze bagaże do pojazdu.
– Idźcie już, bo się spóźnicie na samolot – rodzice pożegnali chłopaka obok mnie i po ostatnim, krótkim całusie wyszliśmy z domu.
Cały przejazd taksówką zajął około dwudziestu minut, na lotnisku załatwiliśmy wszystko również bardzo szybko i głębszy oddech wzięliśmy, siedząc na pokładzie.
Zaczęłam myśleć o tej całej sytuacji. Po pierwsze: zobaczę mojego tatę po raz pierwszy od sześciu lat i nie wiem, czego się spodziewać, dwa: zostawiłam moich przyjaciół na całe wakacje, na które mieliśmy plany i to wszystko mnie ominie. Jest mi smutno, ponieważ ominie mnie między innymi noc w samochodzie, gdy będą spadające gwiazdy, samochodowe kino, czy też te w plenerze oraz wiele innych. Trzecie: pierwszy raz będę aż tak długi czas z dala od mojej mamy. Od zawsze jesteśmy blisko, jest moją najbliższą przyjaciółką i będę za nią strasznie tęsknić.
Myślenie o wszystkim tak mnie zmuliło, że zasnęłam z jedną myślą w głowie, oby to lato nie było takie złe.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to lato będzie najlepsze, jak i najgorsze ze wszystkich.
Rozdział 2
„Pierwszy zawód lata”
Rzeczywistość zaczęła docierać do mnie w chwili, gdy ktoś szturchnął moje ramię kilkukrotnie. Otworzyłam, po czym przetarłam zmęczone oczy i skupiłam się na dźwiękach pochodzących z mojej lewej strony. Spojrzałam na mojego brata i zapytałam, czemu mnie budzi.
– Lądujemy. Aż dziw, że nie obudziły cię turbulencje.
– Co? Tak szybko?
– Otóż to. Przespałaś cały lot. Teraz czas wrócić do świata żywych.
Lądowanie i cały przebieg wyjścia z samolotu przebiegł sprawnie. Problemy zaczęły się, gdy odebraliśmy nasze bagaże. Okazało się, że taty nigdzie nie było i Teo nie mógł się do niego dodzwonić.
– I co teraz zrobimy? Nawet nie jesteśmy pewni, czy przyjedzie. Dlaczego nie przyjechał? Bo mu nie zależy. Nie wiem, czemu dałam się na to namówić i tu przyje… – nie dokończyłam mojego wywodu, bo poczułam ostre szturchnięcie w plecy i torba oraz telefon wylądowały na ziemi. Telefon z dosyć głośnym trzaskiem.
– I na dodatek właśnie rozbił mi się telefon – powiedziałam sfrustrowana, patrząc na urządzenie, które podniosłam z podłogi.
– Bardzo przepraszam, nie patrzyłem przed siebie. – Usłyszałam melodyjny głos i spojrzałam na wysokiego bruneta wypowiadającego te słowa po angielsku.
– Nic się nie stało, zareagowałam tak, bo jestem wkurzona. Telefon będzie działać.
Gdy spojrzałam w jego oceaniczne tęczówki, poczułam coś, czego nigdy nie czułam. Jakby moja cała złość minęła w jednej chwili i w końcu byłam odprężona mimo mojego chwilowego załamania.
– To dobrze. Teraz wybacz śpieszę się – i tyle. On poszedł, a wrócił gniew.
– Więc co robimy? – skierowałam moje spojrzenie na Teo, usilnie starając się ignorować postać chłopaka, który jeszcze sekundę temu tu stał, a teraz pędził przed siebie.
– Nie wiem, może weźmy taksówkę, albo… – nie skończył, ponieważ usłyszeliśmy dźwięk przychodzącej wiadomości, od razu rzuciliśmy się, by sprawdzić, czy to wiadomość od taty. I jakżeby inaczej.
Od: tata Przepraszam, mam ważne spotkanie, nie mogę po Ciebie przyjechać. Zamów transport, zwrócę Ci pieniądze.
Nie wierzę. Nie dość, że zapomniał nas odebrać, to na dodatek zapomniał, że ja też przyjechałam.
Od: tata Was*
O, rozkosznie. Przypomniało mu się o mnie.
– To dzwonimy po taksówkę, tak jak mówiłem.
Pojazd przyjechał po nas niecałe dziesięć minut później. Jadąc, napawałam się cudownymi widokami zza okien samochodu. Jednak jest jakiś plus tego wyjazdu. Mam całe lato, by napawać się tymi widokami. Rzym jest bajeczny, już uwielbiam to miasto.
Dojechaliśmy pod sporą kamienicę i byłam w ogromnym szoku, jak ją zauważyłam. Aż dziw, że tato mieszka w tak imponującym miejscu.
Wnętrze budynku nie prezentowało się gorzej. Nawet pokusiłabym się o stwierdzenie, że wnętrze jest ładniejsze. Całość została utrzymana w barwach beżu i wszystko leżało na swoim miejscu.
– Tata mi przekazał, gdzie jest twój pokój, więc chodź zaprowadzę cię i jeżeli chcesz, mogę później pójść z tobą pozwiedzać, chyba że dzisiejszego dnia wolisz odpocząć. Masz w sumie całe lato na chodzenie po mieście.
– Odświeżę się i po tym nie mam nic przeciwko by poprzechadzać się po Rzymie.
– Dobrze. Zrobię to samo.
Gdy oboje byliśmy gotowi, postanowiliśmy, że pójdziemy coś zjeść. Dochodziła pora obiadowa, a my byliśmy głodni.
Po zjedzonym posiłku, ja usiadłam przy fontannie, a Teo poszedł po lody.
Usłyszałam wiele głosów z odległości, więc zaczęłam rozglądać się za źródłem tego dźwięku. Nie mogłam wyjść z szoku, gdy zobaczyłam grupkę młodych mężczyzn krzyczących w moim kierunku, w tym tego chłopaka, którego poznałam na lotnisku.
– Ragazza! Il nostro amico si vergogna di avvicinarsi a te!1 – zaczęli głośniej krzyczeć, jak zobaczyli, że ja też ich zauważyłam.
– Non parlo Italiano!2 – wypowiedziałam jedne z nielicznych słów, jakich się nauczyłam po włosku.
– Przepraszam za nich. Powiedziałem, że cię poznałem kilka godzin wcześniej i wtedy zaczęli cię wołać – powiedział, podchodząc do mnie przy akompaniamencie kolegów.
Gdybym tylko wiedziała, że to on będzie powodem, dla którego to lato zapamiętam na zawsze.
1Dziewczyno! Nasz kolega wstydzi się do Ciebie podejść! | 2Nie mówię po włosku!